sobota, 23 marca 2013
Prolog
Cały zziębnięty i zasmarkany przemierzał zawalone śniegiem pustkowia, które wydawały się bezkresne, choć wiedział, że z każdym krokiem przybliża się do celu swej podróży. Biały puch wciąż szaleńczo sypał się z ciężkiego nieba, a zimne powietrze kaleczyło jego nozdrza i mroziło nieokryte niczym łydki i ręce. Mimo wszystko parł do przodu. Czuł, że jest już blisko; że nie może się teraz poddać. Robił to dla tych których już nie ma, dla siebie, ale przede wszystkim - dla Niego.
Przez ostatnie cztery lata przemierzał pustynie, skaliste pustkowia, żałosne pozostałości po lasach i dolinach, nie zważając na porę roku, ani dnia. Całe to zniszczenie było dziełem Trzeciej Wojny Światowej. Nie, nie powinno się tego mówić w ten sposób. "Dzieło Trzeciej Wojny Światowej"? Ładne słówka! To wszystko stało się za sprawą ludzi - tylko i wyłącznie ich. To oni rozpoczęli tą wojnę; oni zaczęli zabijać innych i siać destrukcję, a to wszystko tylko przez dzikie żądze i nienawiść. Tak, nienawiści mieli bardzo dużo, a każdy inny powód do niej. Prawdą jest, że rzeczą, którą człowiek umie najlepiej ze wszystkich nie jest tworzenie albo adaptowanie - to niszczenie. Z taką radością i łatwością, jak małe dziecko burzy wieżę z drewnianych klocków. To zabawne, że podczas, gdy ludzie uważają się za panów i władców tej planety, wciąż są niewyobrażalnie głupimi istotami.
Teraz, kiedy zastanawiał się, po co wyruszył w tą podróż, sam nie był pewien odpowiedzi. Chciał coś udowodnić? Nie. Coś odnaleźć? Absolutnie, nie miał niczego do odnalezienia. Może uciekł ze strachu? Ale strachu przed czym?
Na pewno zrobił to po to, by znów cieszyć się dziką wolnością, o której kilka mglistych wspomnień z dzieciństwa zdołał zachować w swoim umyśle. Tak, to były piękne wspomnienia. Las, mama, tata, nowo narodzona siostra... Potem zaczął słyszeć krzyki - to matka wołała, żeby uciekał. Ale on nie mógł. Stał w tym niewyobrażalnym gorącu, sparaliżowany przez przerażające płomienie, ze łzami w oczach i bólem wypisanym na twarzy patrząc na trawioną przez ogień rodzinę... Gdyby nie pewna staruszka, spłonąłby tam razem z nimi.
Warknął, a skostniałą dłoń zacisnął mocno w pięść. Nie powinien wracać myślami do tamtego dnia. Dnia, który skreślił jego szansę na normalne, beztroskie życie w spokoju i symbiozie z przyrodą. I chociaż był wtedy małym chłopcem, ten dzień nauczył go, czym jest nienawiść.
Podłoże, po którym szedł, zaczęło rosnąć w górę. Z niemałym trudem, ciężko sapiąc z wycieńczenia, dzielnie przedzierając się przez wysokie zaspy, dotarł w końcu na szczyt pagórka. Widok, jaki zastał przed swoimi oczami, głęboko nim poruszył. Widział to dokładnie, mimo śnieżycy i zapadającego już zmroku. Potężne skupisko budynków, teraz obficie pokryte śniegiem, wyglądało stąd na takie małe... Podróżnik pociągnął nosem i uśmiechnął się. Nie był to uśmiech wesoły, smutny, złośliwy, kpiący, szaleńczy czy nawet triumfalny. Był dziwny; zawisły pomiędzy tymi wszystkimi uczuciami i być może wyrażający je wszystkie jednocześnie.
- Witaj, No.6. Znowu się spotykamy.
Mimo ogólnego wycieńczenia, Nezumi z zaparciem godnym szaleńca przyspieszył kroku. Jeszcze przed świtem chciał dotrzeć do miasta.
___________________
Zgodnie z obietnicą - prolog. To tylko niezdarny wstęp do historii, więc wybaczcie mi jego niewielką długość i średniość treściową. Mimo to czekam na jakiekolwiek opinie o powyższym - to dla mnie ważne, żeby wiedzieć co w historii się podoba lub też nie i dlaczego. Bez wiedzy, że ktoś to czyta nie będę czuła sensu prowadzenia bloga.
Do następnego!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
to.. to jest piękne. całkowicie różni się od mojego stylu pisania. jest taki... tajemniczy, aż chce się czytać. zaraz udostępniam i cieszę się, że ktoś postanowił też pisać o No.6 <3
OdpowiedzUsuńAasdfghjkfghjkl, dziękuję! ;u; Ja za to ubóstwiam Twój styl, też dużo różni się od mojego - jest taki lekki i tak pięknie opisujesz uczucia. Mój wydaje się taki toporny. ^ ^' Miło mi słyszeć taką pochlebną opinię, jej. To motywuje.
Usuń